"Saper" - twórca projektu "Apostołowie w Glanach", ewangelizator, basista w zespołach uwielbieniowych, współzałożyciel "Kręgu Biblijnego".
– Wychowałem się w katolickiej rodzinie. Chrzest i Komunia św. były świętością w domu. Trzeba było to przejść tak, jak wszyscy robili. Rodzice przyprowadzali mnie do kościoła. Nawet zostałem ministrantem. Ale coś mi nie grało. Miałem trudne relacje z rodzicami, którzy mnie bili i poniżali. Nie radziłem sobie w szkole, czułem się niechcianym dzieckiem. Mając w sercu tę wielką dziurę, nie potrafiłem się odnaleźć w świecie religijności. Zacząłem uciekać z domu, pomieszkiwałem na ulicy, gdzie spotkałem punkowców. Strasznie mi się spodobała ta subkultura, która „ma wszystko gdzieś”. Wydawało mi się, że znalazłem prawdziwą wolność, jakiej nigdzie indziej dotąd nie doświadczyłem. Chciałem wolności od rodziców, od szkoły, od kościoła – opowiada początki swojego staczania się na dno Arkadiusz, lider zespołu. – Kupiłem sobie glany, wyciąłem irokeza, sam zacząłem się tatuować, bo nie było mnie stać na wizytę w studiu tatuażu. Trafiłem do półotwartego ośrodka wychowawczego – mówił dalej.
Potem było już coraz gorzej. Alkohol, narkotyki, bójki. Tak wyglądało jego życie, w czasie którego poznał Monikę, swoją przyszłą żonę. Ona jednak też wówczas była pogubiona. – Byłam bardzo zakompleksiona. Zawsze uważałam, że jestem gorsza od innych. W domu ciągle wytykano mi tylko to, czego nie potrafię. Do tego ciuchy miałam zawsze z lumpeksu. Wyglądałam byle jak, dlatego dobrze się odnalazłam w środowisku punkowym, bo tam mogłam przedziurawić spodnie, przypalić swetry, wymalować sprayem buty. Bardzo mi się to podobało – wspomina Monika. W wieku 15 lat zaczęła jeździć po festiwalach, poznawać ludzi z marginesu.
Zwraca też uwagę na cud, który wydarzył się w ich życiu. – Nie mogliśmy mieć dzieci, bo używki i dotychczasowy styl życia mocno rozregulowały nasze organizmy. Monika dużo modliła się o dziecko za wstawiennictwem Matki Bożej. Mówiła prosto: „Maryjo, Ty miałaś dziecko, miałaś tę łaskę. Wiem, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Daj więc, bym i ja miała dziecko”. I pewnej nocy miała sen, po którym poczuła, że jest to możliwe. Udało się. Dzisiaj mamy 11-letnią córkę, która czeka na nas w domu. Ale kiedy ten cud się wydarzył, postanowiliśmy wszystko poukładać. Wzięliśmy cichy ślub, którego nie oddałbym za żaden inny. To był ślub przed Bogiem bez imprezy i innych zbędnych dodatków – wspomina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz